Kryptowalutowa euforia od marca 2017 napędza astronomoczne stopy zwrotu dla posiadaczy Bitcoina, Ethereum i wielu innych coinów. Praktycznie wszystkie większe projekty krypto-coinów przyniosły zyski, które momentami rozgrzewają wyobraźnię, nawet starych giełdowych wyjadaczy. Nie będąc ekspertem w tej dziedzinie byliśmy w stanie wytypować ETH jako perełkę inwestycyjną i skorzystać na tym, co obecnie budzi rumieńce na twarzach inwestorów „nowej epoki”. Pierwsza rekomendacja/analiza FPP dotycząca inwestycji w Ethereum pojawiła się przy cenie poniżej 200PLN/ETH. Po czerwcu 2017, w przedziale cenowym 1000-1700 PLN/ETH przedstawialiśmy pomysł sprzedaży połowy lub przynajmniej tej części pozycji, która gwarantowała 100% zwrot zainwestowanego kapitału, obecnie zupełnie bez emocji uczestniczymy w krypto-karuzeli i ma to swoje niewątpliwe plusy.
Druga strona medalu
Prawdą jest, że inwestowaniem w kryptowaluty coraz częściej interesują się osoby, które nigdy wcześniej nie posiadały choćby rachunku maklerskiego, nie kupiły przysłowiowej „pół akcji”. Dlaczego zatem na giełdach kryptowalut odnajdują żyłkę inwestora? Wśród setek powodów, nie napisać „chęć zysku” to poważne naruszenie.
W tym szaleństwie jest metoda. Kryptowaluty wraz z rosnącą kapitalizacją, a w tej chwili powstającym rynkiem instrumentów pochodnych przyciągają spekulantów do nowopowstałego raju. Z drugiej strony prostota „inwestowania” w Bitcoina (i inne kryptowaluty) oraz jego antysystemowy image sprawia, że wielu rozpoczyna przygodę z inwestowaniem od skoku na właśnię tę głęboką wodę. Nigdy nie widziałem tylu zapytań o naukę analizy technicznej, co w ciągu ostatnich kilku miesięcy na forach poświęconych kryptowalutom.
Bitcoin to lokomotywa, która ciągnie za sobą tysiące tzw. Altcoinów, z których każdy ma być w przyszłości tym nowym, lepszym, a przedewszystkim droższym Bitcoinem.
Szczyt bańki? Niekoniecznie.
Fakt, że wykresy są już niemal pionowe nie znaczy, że nie będą jeszcze bardziej strome. Ale nie o tym dziś.
Zysk z szału na kryptowaluty bez uczestnictwa w nim.
Trzeba posypać głowy popiołem, bo widząc ruch wokół kryptowalut pominęliśmy zupełnie niegiełdową część tej imprezy – czyli mining (kopanie/wydobywanie) kryptowalut. W dużym uproszczeniu proceder ten polega na udostępnianiu mocy obliczeniowej swojego komputera sieci, a w zamian za to przy odpowiedniej liczbie (setkach tysięcy) prób taka działalność nagradza nas wydobyciem jednostki danej kryptowaluty. Zagadnienie jest złożone, a to wykopanie jest w rzeczywistości rozwiązaniem nietrywialnego równania możliwym tylko metodą prób i błędów.
Mining rozkręcił równoległy równie mocno szybujący rynek, ale… regulowany.
Jednym z dużo bezpieczniejszych pomysłów (z punktu widzenia dużego portfela i płynności oraz potrzeby dostępu regulowanego rynku/instrumentu) mogła być ekspozycja na rynek kryptowalut poprzez zakup akcji producentów kart graficznych. Flagowym przykładem jest NVIDIA notowana na NASDAQ.
52 tygodnie temu (na dzień 29/11/2017) akcje NVIDIA notowane były po 85 USD za sztukę, w najwyższym punkcie w tym tygodniu cena wynosiła prawie 219 USD. + 157% w 52 tygodnie. Jednocześnie wahania kursu zdecydowanie nie przypominały przejażdżki Rollercoaster. To był nudny podjazd na niezbyt stromą górkę. Aż do wczoraj:
Zainteresowanie kopaniem, to dzałalność gdzieś w tle za giełdowym szaleństwem wokół kryptowalut i spekulacji ceną. Zajmują się tym zwykle ludzie, którzy posiadają większe zrozumienie tematu, na pewno w sensie technicznym. Przez ostatnie kilkanaście miesięcy widząc rosnące ceny i ruch wokół kryptowalut, minerzy budowali kopalnie, czyli takie garaże z kartami graficznymi na wszystkich półkach. Tak powstał ogromny popyt na produkty np. NVIDIA, a dalej znało to odzwierciedlenie na trwałe rosnących notowaniach spółki. Tak było aż do wczoraj. Być może to korekta, ale technicznie wygląda jak zmiana trendu.
Co było pierwsze jajko, czy kura?
Odpowiedź na powyższe ma taki sam charakter jak odpowiedź na to, czy minerzy są sygnałem wyprzedzającym dla kryptowalut, czy to cena kryptowalut ustawia działania minerów? Tak gwałtowna sprzedaż i załamanie notowań może sygnalizować, że pojawiają się już tacy, którzy dostrzegają koniec tej fali zakupów kart graficznych, być może ta sprzedaż już stoi. Możliwe też, że z uwagi na rosnąca trudność wydobycia np. Bitcoina, a także szereg innych czynników, wydobywanie kryptowalut ma coraz wyższe bariery wejścia, a to spowalnia sprzedaż producentów sprzętu.
Za chwilę przekonamy się jak sytuacja rozwinie się dalej, być może pojawi się istotna zależność. Ten ząbek na wykresie NVIDIA może być sygnałem.
Piotr Krzak