Złoto wraca na Allegro, ale… możesz je tylko kupić (zakaz sprzedaży na rynku wtórnym) i tylko od jednego dostawcy (monopol dla Mennicy Polskiej).

Od blisko 5 lat (1/08/2013) złoto zajmowało miejsce na liście towarów zakazanych obok m.in. materiałów pornograficznych, broni, amunicji i materiałów wybuchowych, alkoholu, środków odurzających, narkotyków, organów ludzkich lub zwierzęcych… Tak, złoto jest tak groźne. 😉

Krótka podróż do początków walki ze zlotem

W XIX wieku w USA od złota w systemie monetarnym odchodzono kilkukrotnie. Za każdym razem „na chwilę” (jak podwyżka VAT w Polsce). Za każdym razem bezskutecznie. Szybko wracano jednak do standardu złota bo okazywało się, że emitent papierowego pieniądza dopuszczał się dodruku, który w rezultacie doprowadzał do osłabiania siły nabywczej papierowego pieniądza.

Proces wyglądał zawsze tak samo: początkowo „nowy papierowy dolar” odpowiadał określonej sztywno gramaturze złota i miał stanowić swego rodzaju „certyfikat” ułatwiający przenoszenie i wymianę handlową, a w razie potrzeby dawał gwarancję wymiany na daną ilość złota. Wygodne, nowoczesne rozwiązanie – ale w świecie, gdzie nie ma chciwości i oszustwa. Czyli: nie w tym świecie.

Pokusa nadużycia szybko dawała o sobie znać i okazywało się, że emitent „papieru” wyemitował znacznie więcej dolarów niż wynosiły całkowite rezerwy fizycznego złota. Każdy początkowy użytkownik nowych pieniędzy (zanim rynek uwzględnił nadmiar papierowych pieniędzy w cenach produktów i usług) w wyniku prostego oszustwa korzystał na tym procederze, nabywając fizyczne dobra po starych cenach. Traci na tym narastająco każdy kolejny użytkownik, a dziś takie zjawisko określa się mianem inflacji (w uproszczeniu: wzrost cen).

W tamtym okresie, za każdym razem, gdy ceny wyrażone w papierowych dolarach rosły względem cen wyrażonych w złocie, każdy nawet najmniej rozgarnięty człowiek dostrzegał efekty oszustwa jakim był nadmierny dodruk papierowego środka płatniczego. Społeczna świadomość roli złota w systemie monetarnym jako gwarancji dla użytkowników końcowych była więc znacznie wyższa niż dziś. W ten sposób rynek pieniądza był relatywnie transparentny i w swej konstrukcji uniemożliwiał, a przynajmniej znacznie redukował potencjalne błędne alokacje i ukryte opodatkowanie oszczędności obywateli.

W 1933 roku w USA zniesiono wymienialność dolara na złoto dla obywateli. Utrzymano jednak standard złota w proporcji 35 dolarów za 1 uncję złota. Ostatecznie w sierpniu 1971 roku USA wycofały zupełnie parytet złota. Od tamtego czasu waluta rezerwowa świata – dolar amerykański jest emitowana jako pieniądz fiducjarny (od łacińskiego fides – wiara lub fiat – starożytnego „niech się stanie”). Papierowy dolar nie ma żadnej wartości wewnętrznej (poza wartością materiału z którego jest stworzony), przenosi wartość dzięki wierze użytkowników, że jest do tego „zdolny”: Wiara ta, jest z kolei nabyta przez praktykę użytkowania, śladowe skojarzenie, że dolar był oparty na złocie, że rząd autoryzuje te papierki jako pełnoprawny środek płatniczy i najlepsze: że ktoś na pewno tym zarządza tak żeby było dla wszystkich dobrze. Gdyby, ten i wiele innych wątków były znane szerszej publice, myślę, że wiara w tę wartość zostałaby znacząco podkopana.

Stoi za tym bardzo ciekawa i długa historia, ale na pewno mniej intrygująca masowego odbiorcę niż premiera nowego iPhona lub Gwiezdnych Wojen. Ignorowanie tego zagadnienia powoduje jednak, że każdy kolejny iphone będzie droższy (to właściwie mały problem – nominalnie może być nawet tańszy, ale realnie będzie kosztował więcej roboczogodzin), Ci którzy oszczędzają będą zawiedzeni nieadekwatną korzyścią w przyszłości, Ci którzy inwestują będą chronicznie przeżywać „krachy”, itd.

 

Dlaczego więc złoto jest takie „złe”?

Bo mówi prawdę o stanie systemu monetarnego, właściwie mogłoby mówić. Od blisko 50 lat jest „barbarzyńskim reliktem”, pieśnią przeszłości, którą zastąpiono nową ekonomią z miarami typu PKB będącym sumą wydatków w danej krainie. Nawet zmarginalizowane do kolekcjonerskich monet (przynajmniej w szerokiej społecznej percepcji) złoto pokazuje wyraźnie w jakim kierunku zmierza siła nabywcza walut fiducjarnych. Jest więc demonizowane przez kapitał, który ma doraźny interes w obecnej konstrukcji systemu emisji pieniądza (tzw. pierwsi użytkownicy). Nie ma tu teorii spiskowej, jest czysta praktyka, która stoi u podstaw współczesnego systemu prawnego.

Prawo rzymskie:

Cui bono [fuerit]? – Po co? Na czyją korzyść?

Ten uczynił, komu przyniosło korzyść, czyli podejrzany jest ten kto skorzystał na przestępstwie.

„Ten” nie musi przecież oznaczać konkretnej osoby, może to być grupa interesu, grupy interesu, kręgi, itd.

Prosty rachunek:

W 1933 roku 1 uncja złota = 35 dolarów amerykańskich

W 2018 roku 1 uncja złota = 1.317 dolarów amerykańskich

Interpretacja: Dzisiejszy dolar amerykański stracił 97,4% swojej siły nabywczej w ciągu ostatnich 85 lat.

Połóżmy teraz na stole te historie o nowoczesnych funduszach emerytalnych (świeży temat – w Polsce pojawia się obowiązkowe PPK, 20 lat temu było OFE), które mają przez kilkadziesiąt lat wygenerować zwrot, który zagwarantuje spokojną starość społeczeństwom w „rozwiniętych” gospodarkach. Jak to się ma to faktu, że przez ostatnie kilkadziesiąt lat, aż 97,4% tej wartości wyparowało?

Złoto jest prostym wskaźnikiem – bezpiecznikiem, ale współczesny pieniądz jest jednym wielkim nadużyciem, dlatego złoto ląduje na listach wraz z handlem bronią, narkotykami, itp.

Jak w każdej grze, można tu ustawić się po odpowiedniej stronie z korzyścią dla siebie – informacja jest walutą przyszłości.

 

Piotr Krzak